Remote Prophecy

Just a project...


#1 2007-04-10 18:28:19

Thamion

Teamer

10289388
Zarejestrowany: 2007-04-10
Posty: 159
Punktów :   

Co tam naskrobię dawać będę tu.

No, także co tam naskrobię dawać będę tu.

Praca na konkurs na tibia.pl:

-    Elf od jakiegoś czasu siedział przy stoliku w cieniu. Co tam robił, nie wiadomo, ale pewnie jak to elf, pił wino, czynił jakieś diabelskie sztuczki i kombinował, jakby tu okraść co lepsiejszych gości w karczmie. Tak czy inaczej nie odzywał się, jeno co jakiś czas prosił, żeby mu wina do szklanicy dolać. Na obdartusa wyglądał, ale karczmarz nie kazał mu płacić. Widać, miał pewność, że elf jest wyłp... wypłacalny. Jak tak siedział już z godzinę, czy więcej nawet, drzwi do karczmy się otwarły i wszedł jakiś gość. Ni cholery nie wiem, kim on był. Rasy nawet nie dojrzeć było jak, taki był opatulony w kaptury, szale, renkawice i inne duperele. No to jak wszedł, ten elf co czekał tam, zara wyrwał miecze dwa i tak nimi w powietrzu machać zaczął, że każden jeden w karczmie myślał, że ten nowy, zakapturzony znaczy się, nawet odskoczyć nie zdoła. Ale on tylko krzesło rzucił pod nogi temu elfowi, odbiegł za stół i wyszarpnął zza pleców szablę. I doskoczyli do siebie we dwóch. Z początku ten elf zasrany to tak go przydybał, że tamten aż o ściany dojść musiał bronić się. Ale jak tylko rytm złapał dobry, to zaraz począł nie tylko te ciosy tego diabła wcielonego blokować, ale tak zręcznie siem fechtował, że do ataku sam przeszedł. Wiele bójek w tej karczmie widziano, ale takiej jak ta to dawno nie było. Tak to się dziabali, jeden z drugim, że za cholerę żaden jakiejś przewagi większej nie mógł osiągnońć. To zara straż zawołali, jednego z drugim krzesłem po łbie walnęli i przywlekli tutaj. No i to w zasadzie wszystek, com miał do powiedzenia. – rzekł Kraśnak, kmieć, który przybył do sądu na rozprawę w charakterze świadka. Rozprawa zaś dotyczyła jednej z licznych rozrób w karczmie „Pod Rozpłatanym Jesiotrem”. „Zabawne.” – pomyślał sędzia - „Jak bezsensowne bywają nieraz nazwy karczm”
-    Dobrze. Dziękuję, panie... Kraśnak – rzekł spoglądając na kartkę. – Teraz prosiłbym pana… Rajmunda Wytrewa, karczmarza, świadka tych wydarzeń. Proszę, panie Rajmundzie.
-    Dziękuję, Wysoki Sądzie. – odparł Rajmund podchodząc do barierki. Był to najbardziej typowy karczmarz, jakiego można sobie wyobrazić. Gruby, z czarnym, sumiastym wąsem i ciemnymi włosami z łysiną nad czołem i zaplamionym fartuchem. – Na początku było mniej więcej tak, jak pan Kraśnak powiedział. Elf siedział, coś tam mruczał pod nosem i pił wino. Jedna szklanica po drugiej. Aż beczkę musiałem nową rozkorkować, a myślałem, że jeszcze starczy mi na nieco dłużej. Bo te elfy, to prawie jak krasnoludy potrafią pić. Piją i piją, aż im się pieniądze skończą… - sędzia zaczął się zastanawiać, po jaką cholerę wprowadzono zakaz przerywania świadkom podczas wypowiedzi. „Ten, kto to zrobił, zdecydowanie musiał mieć ojca sędziego, który się nad nim znęcał” - … a potem jeszcze zjadł kawałek chleba i jajecznicę na bekonie. I dopiero wtedy ten drugi, zakapturzony wszedł. Elf wstał i tak stali naprzeciw siebie chwilę, gadając po jakiemuśtam, nie rozpoznałem tego języka. W każdym razie ten elf się strasznie znerwił i jak nie skoczył na tego zakapturzonego, dwoma mieczami tak go począł tłuc, że aż żal było patrzeć. Ale tamten kilka razy wprawdzie dał się dziabnąć, ale później wziął stołek, swoją drogą, jeden z najlepszych, jakie miałem. A Wysoki Sąd wie pewnie, jak ciężko znaleźć dzisiaj dobrego stolarza. Przecież ten młotek, co nim sędzia tak stuka cały czas, to musi solidny być, żeby wytrzymał tak z dziesięć rozpraw, co nie? Ale, trochę odbiegłem od tematu – szybko dodał Wytrew, widząc piorunujące spojrzenie sędziego. – Tak więc tym stołkiem to się zamachnął i tak pieprznął tego elfa w łeb, że po mojemu to on winien był paść i się więcej nie ruszać ni cholery. Ale tak to go tylko zamroczyło chyba na chwilę. Zachwiał się, przestał atakować. To tamten drugi, zakapturzony znaczy się wyrwał zza pleców szablę i od razu jednym cięciem wywalił elfowi miecz. Chciał jeszcze raz chlasnąć, ale nie zdążył, bo ten spiczastouchy już tym mieczem jak szpadą robić zaczął. Znaczy się, fechtował. Nie wiem, jakim cudem bo to miecz był taki długi, ale kto by tam tych elfów zrozumiał. W każdym razie przechodzili od jednej ściany pod drugą, się nawzajem przyszpilając. Aż w końcu kmiotkom się znudziło, to walnęli jednego z drugim po łbie i straż zawołali.
-    Dziękuję, panie Wytrew. Proszę przyprowadzić pana Jagfarra.
Imć Jagfarr podszedł do barierki. Był niski, chuderlawy, miał jasne oczy i włosy. Miał nie więcej jak dwadzieścia cztery lata.
-    Dzień dobry, Wysokiemu Sądowi. To ja jestem Jagfarr i jestem kowalem. – zaczął. Po sali rozległ się szmer zdziwienia.
-    Byłem tamtego dnia w karczmie „Pod Rozpłatanym Jesiotrem”, ale przysięgam, ja nawet jej nie tknąłem. To wszystko są insynuacje i plotki rozpuszczone przez zazdrosnych... – zaczął nie zrażony tym chłopiec
-    Chwila, chwila. O czym ty mówisz? – przerwał mu sędzia, łamiąc prawo świadka dotyczące swobodnej wypowiedzi.
-    No, o pannie Rewery.
-    Czy jesteś pewien, chłoptasiu, że trafiłeś na dobrą salę sądową? Tutaj toczy się proces w sprawie bijatyki w karczmie.
Jagfarr zbladł, chwycił kapelusz i wybiegł z sali. Tu i ówdzie rozległ się chichot. Sędzia schował twarz w dłoniach. Po chwili jęknął, patrząc przez palce na kartkę:
-    Tak więc… hmm… teraz proszę rycerza Matyda herbu Złota Gęś.
Hmm… Tak, byłem wtedy w tej marnej karczmie. – rzekł sir Matyd podchodząc do barierki. Miał krótkie, czarne włosy, lekki zarost i głębokie piwne oczy. Jak u większości ówczesnych rycerzy twarz jego i głos były pełne pogardy dla ludzi niższego stanu. – nie będę opowiadał, co działo się przed walką. Panowie kmiotkowie uczynili to wcześniej. Tak więc, gdy do karczmy wszedł ten zakapturzony mężczyzna, elf zaraz wstał i poczęli się kłócić. Jednak pragnę zauważyć, że to ów opatulony szalami jegomość zaatakował pierwszy. Wyszarpnął z pochwy przewieszonej przez plecy szablę o nieco falistym ostrzu. Znam się na tym i  mogę powiedzieć, że broń została wykonana na zamówienie, lub dopasowana specjalnie do dłoni właściciela. W drugiej ręce zaś trzymał sztylet. Jednak elf był na to widać przygotowany, bo od razu wyciągnął dwa flambergi. Były na tyle krótkie, że ktoś o wystarczającej sile i zręczności mógłby nimi bez problemu walczyć. Elf sparował uderzenie zarówno sztyletu, jak i szabli, jednak nie zdołał się uchronić przed kopniętym stołkiem, który ugodził go w twarz. Stracił na chwilę równowagę, zaś ten zakapturzony wybił mu broń z ręki i przeszedł do ataku. Myślał zapewne, że uda mu się szybko zabić zdekoncentrowanego przeciwnika. Mylił się jednak. Elf odskoczył w bok, zrobił piruet i chlasnął napastnika w prawe ramię. Zakapturzony był chyba leworęczny, gdyż właśnie w prawej ręce trzymał sztylet, który zresztą upuścił. Odskoczył, uderzył od dołu w nasadę ostrza… - kontynuował sir Matyd. Sędzia dalej trzymał ręce na twarzy i warknął dostatecznie głośno, by rycerz zrozumiał słowa, lecz by zebrani na sali nie usłyszeli, co dokładnie powiedział. Sir Matyd poczerwieniał, lecz dokończył szybko, nieco zmienionym głosem – Tak czy inaczej walczyli przeszło trzy minuty, dopóki nie pogodziła ich straż.
-    Dziękuję. – powiedział sędzia z paskudnym uśmiechem na twarzy.
-    Proszę teraz na salę uczestnika tych wydarzeń, pana Querwara.
Do barierki podszedł zakapturzony mężczyzna.
-    Może pan zdjąć ten kaptur, panie Querwir.
-    Jeżeli to państwu nie przeszkadza, wolałbym pozostać hmm… jak wy to określiliście? Opatulony? Tak, to chyba to. – odparł Querwar głosem wysokim i zimnym, ale donośnym
-    Dobrze więc, panie Querwir. Co może nam pan powiedzieć o tym wydarzeniu?
-    Hmm… gdy wszedłem do karczmy, z zamiarem ogrzania się i przespania po dość długiej podróży, ten elf, którego swoją drogą nigdy nie spotkałem, od razu do mnie doskoczył. Zamieniliśmy kilka słów. Bredził coś o tym, że uwiodłem kogoś tam i zostawiłem. Żonę jego, albo siostrę. Nie pamiętam. Nie muszę chyba dodawać, że nie miało to nic wspólnego z prawdą. W każdym razie zaraz wyciągnął dwa miecze. Sporo podróżowałem, także wyrobiłem sobie refleks. Szarpnąłem nogą stołek, podbiłem i kopnąłem napastnikowi w twarz. Wyciągnąłem szablę i wybiłem mu jeden z mieczy. To samo chciałem uczynić z drugim, by móc wtedy spokojnie wyjaśnić zaistniałą sytuację, ale nie zdążyłem. Zrobił kilka piruetów i ciął mnie w prawe ramię. Odskoczyłem i zaczęliśmy się fechtować. Nie będę Wysokiego Sądu nudził opisem walki, dość powiedzieć, że mogłem go w każdej chwili zabić, ale, jak już mówiłem, wolałem go rozbroić. Także w końcu kmiotkowie nie wytrzymali napięcia i rozstrzygnęli spór. Krzesłami. Skończyłem.
-    Dziękuję, panie Querwir. Może pan usiąść. Proszę na salę drugiego uczestnika tych wydarzeń, pana Caldirga.
Caldirg miał krótkie, szczeciniaste, czarne włosy, kilkudniowy zarost i świeżą szramę na twarzy zaczynającą się kilka centymetrów nad łukiem brwiowym, idącą w dół, przez oko aż do lekko wystającej kości policzkowej.
-    Panie Caldirg, co pan nam może opowiedzieć o wydarzeniach sprzed dwu dni?
-    Na wstępie chcę zaznaczyć, że imć Querwir uwiódł moją żonę. Tak więc chciałem się zemścić. Musiałem wręcz. Z mojego miasta prowadzi tylko jeden trakt, który na dodatek jest dość kręty, przez co jedzie się dość powoli. Ja zaś znam drogę krótszą, na przełaj. Pognałem więc tamtędy na koniu i zaczaiłem się w karczmie. Nie miałem pewności, że wstąpi do niej, ale miałem jednak szczęście. Po godzinie czekania Querwir wszedł. Poznałem go po tych jego szalach i kapturze. Zerwałem się na nogi i zacząłem go oskarżać o uwiedzenie mej żony. Udawał sukinsyn, że nie wie, o czym mówię. Jednak po chwili chyba zabrakło mu już argumentów, bo zaatakował mnie sztyletem, jednocześnie wyciągając szablę. Byłem na to przygotowany, więc odchyliłem się do tyłu unikając ciosu. Wyprostowałem się i wciągnąłem miecze. Jednak ten drań kopnął we mnie stołkiem i wybił mi nim miecz. Kopnąłem go w rękę i wybiłem mu sztylet. Wtedy zaczęła się prawdziwa walka. Cios za cios, sztych za sztych, blok za blok. Jednak żaden nie mógł uzyskać przewagi. A to dlatego, że on jest… - tu Caldirg doskoczył do Querwira i ściągnął z jego twarzy kaptur i szale. Twarz Querwira natychmiast roztopiła się jak z wosku i przeistoczyła w idealną replikę twarzy elfa - …dopplerem. Uwiódł mą żonę pod moją postacią i pod moją postacią również ze mną walczył. Skończyłem.
Po sali rozległ się szmer.
-    Jaki zatem będzie wyrok? – spytał jeden z obecnych na sali po długiej chwili ciszy.
„Dobre pytanie. Cholernie dobre pytanie. Wersja każdego z nich się różni. A to, że Querwir jest dopplerem niczego nie dowodzi. Jaki mógłby być werdykt?” – zastanowił się sędzia. Po chwili powiedział:
-    Cisza! Winnym uznaję…

Se sam resztę dopowiedz.


Królik mi uciekł : (
R.I.P. Kasia. Zginęła śmiercią tragiczną w wieku 15 miesięcy  *7.03.2006     +18.05.2007

Offline

 

#2 2007-06-25 23:54:54

Ethesen

Chłop

Zarejestrowany: 2007-03-16
Posty: 40
Punktów :   

Re: Co tam naskrobię dawać będę tu.

Nikomu się nie chce czytać? xD Ogólnie fajne opowiadanie, ale na początku jest kilka błędów.

Offline

 

#3 2007-06-26 17:47:32

Rebell

Administrator

4851786
Zarejestrowany: 2007-03-14
Posty: 164
Punktów :   

Re: Co tam naskrobię dawać będę tu.

Yyy, a kiedy ten konkurs był?? 4 lata temu? xD
(Opowiadania o RP trzymaj na razie w tajemnicy póki nie zostanie uruchomiona stronka)


1. Admin nie nabija postów - Admin ma wiele do przekazania.
2. Admin nie myli się - Admin ma inne zdanie.
3. Admin nie obija się - Admin czuwa.
4. Admin nie offtopuje - Admin przypomina o innych ważnych sprawach.
5. Admin nie obrzuca mięsem - Admin dobitnie zwraca uwagę.
6. Admin nie flooduje - Admin ekspresywnie wyraża swoje myśli.
7. Admin nie wykłóca się - Admin szkoli forumowiczów.
8. Admin nie zakłada głupich tematów - Admin sprawdza czujność forumowiczów.
9. Kto przychodzi ze swoimi przekonaniami - wychodzi z przekonaniami Admina.
10. Szanuj Admina swego - możesz mieć gorszego.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plpomniejszacz zdjęć cane corso cena